Piękna jest :) 9 dni w podróży, w poszukiwaniu relaksu (znalazłam) i pysznego jedzenia (było ciężko - nie wiem dlaczego byłam przekonana, że w każdej włoskiej knajpie zjem smaczne rzeczy, natomiast w buncie ruszyłam do sklepu, zakupiłam wspaniałe produkty w zaskakująco niskiej cenie i zjadłam coś smacznego, może nie toskańskie, może nawet nie włoskie a hiszpańskie ale pyszne - mule po marynarsku ;)).
Kilka nocy spędziliśmy w willi na uroczym wzgórzu z widokiem na uprawiane pagórki, cyprysy, gaje oliwne i winorośla - brakowało tylko słoneczników :) Certaldo to niewielkie miasteczko w którym warto zobaczyć średniowieczne miasteczko tym bardziej, że nie jest tam tłoczno a pięknie. Może wywołam skandal ale niewielkie Certaldo przypadło mi do gustu bardziej niż Florencja...
Mule po marynarsku:
ok 1-1.5 kg muli
szklanka białego, wytrawnego wina
3 ząbki czosnku
1/2 cebuli
1 suszona mini papryczka (można bez, można mniej mi wyszło bardzo pikantne)
duża garść posiekanej natki pietruszki
oliwa z oliwek
sól i pieprz (choć ja nie dodałam, zapomniałam z wrażenia ale nie było to do niczego potrzebne)
Pierwszy raz miałam do czynienia z mulami w kuchni, ale 1,7 kg za 6 euro... nie mogłam zmarnować takiej okazji. Mule wyczyścili nam w sklepie wcześnie rano a do gotowania zabraliśmy się późnym wieczorem to też sporo z nich nam odpadło gdyż się otworzyły. Ważne jest to aby przed gotowaniem wyrzucić wszystkie otwarte mule. Po umyciu mogą się otwierać dlatego by nie podejmować pochopnej decyzji o wyrzutce postukaj muszelką o coś i jeśli się zamknie nadaje się do gotowania, jeśli nie czas na pożegnanie.
Rozgrzej oliwę z oliwek w sporym garnku, podsmażaj drobno posiekaną cebulę, po 4 minutach dodaj czosnek i po minucie wrzuć mule, zalej winem. Przykryj i duś ok 4 minut potrząsając garnkiem kilka razy. Gdy mule się otworzą są gotowe. Dodaj jeszcze natkę i zamieszaj. Teraz ewentualne zamknięte mule czas wyrzucić - nie nadają się do jedzenia. Mule podaj w głębokich talerzach polej je obficie sosem, który jest mistrzostwem świata, do tego świeża bagietka, białe wino i cząstka cytryny - jesteś w niebie...
Toskania jest warta wspomnień.A mule po marynarsku jeszcze bardziej!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia.
Moje toskańskie wspomnienia sięgają zeszłego roku... Jej, ile bym dała,by znów się tam znaleźć! Widzę katedrę we Florencji? :)
OdpowiedzUsuńPiękne, bardzo klimatyczne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńTwoje piękne zdjęcia przypomniały mi zeszłoroczne wakacje, a mule po marynarsku - tegoroczne... Ach! Pzdr Aniado
OdpowiedzUsuńStęskniłam się już bardzo za słoneczną Italią. Dziękuję za kawałek jej tutaj!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, bardzo zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńPrześlij mi trochę słońca!
Tak Aniu to Florencja:) dzięki i pozdrawiam
OdpowiedzUsuń